niedziela, 9 października 2016

Gdyby klienci Amber Gold zamówili profesjonalny raport wywiadowczy...

Tytuł brzmi jak prowokacja i wygląda na kolejną próbę natrząsania się z nieszczęsnych ofiar „złotego” małżeństwa P.  Ale gorąco zapewniam, iż nie jest ani jednym, ani drugim. Raczej nieśmiałym mementem  dla tych, którzy za jakiś czas, kiedy opadnie kurz bitewny i ucichnie polityczny zgiełk wokół konkluzji raportu komisji śledczej w sprawie Amber Gold, staną przed pokusą zainwestowania swoich pieniędzy w przedsięwzięcia wabiące szybkim, pewnym i  - co szczególnie pociągające - kolosalnym zyskiem. Uwierz bowiem drogi Czytelniku, iż dziejów finansowych przekrętów nie otwiera i nie zamyka Amber Gold. Na miejsce pana Grobelnego (sprawa tzw. bezpiecznych kas z początku lat 90.) wielokrotnie wchodzili panowie X, zaś w opustoszałą na krótko przestrzeń po państwie P. wślizną się państwo Y ze swoją nową, fantastyczną ofertą.


Tak zwana afera Amber Gold to sprawa sprzed ponad czterech lat, napisano o niej tysiące artykułów, złożono tyleż samo oświadczeń, zapewnień i deklaracji, a w toczącym się procesie karnym przed sędzią systematycznie wykładane są 16 tys. tomów akt, zaś samo oskarżenie to 9 tysięcy kart zebranych w 45 tomów. Można rzec: skoro toczy się proces to wracanie do tej sprawy, nawet w formie blogowych refleksji, może wyglądać na odgrzewanie starego kotleta. I tak, i nie.

Nie ulega wątpliwości, iż sprawa odżyła dzięki aktywności partii rządzącej i jej parlamentarzystów, którzy w ramach powołanej komisji śledczej będą starali się wykazać, iż afera Amber Gold mogła zaistnieć wyłącznie za rządów PO. Oskarżani politycy będą parować ciosy utrzymując, że atakujący powinni sami popatrzeć w lustro, a Amber Gold przy skandalu ze SKOK-ami to zaledwie niewielka aferka. Ot, taka normalna polityczna młócka, która wszakże jest dobrym pretekstem do kilku absolutnie apolitycznych przemyśleń.

Na czoło wysuwa się nieubłagana konstatacja, iż Amber Gold obnażył marność tzw. instytucji zaufania publicznego. A raczej do tej pory za takie uchodzących. Jedna z ofiar, pani Beata, która włożyła w „złote” przedsięwzięcie 360 tys. złotych przyznała iż znała ostrzeżenia Komisji Nadzoru Finansowego, ale jej niepokój łagodziły doniesienia prasowe, iż prokuratura robiła dwukrotnie postępowania sprawdzające i niczego nie znalazła (Newsweek 21.03.2016). Ale czy można się dziwić biednej inwestorce, skoro urząd skarbowy nie kontrolował przez 2 lata sprawozdań firmy, a raczej ich braku?

Otóż w tym krótkim akapicie wymieniłam trzy instytucje, które w mniejszym lub większym stopniu zawiodły. Komisja Nadzoru Finansowego, która ostrzegała nazbyt enigmatycznie, prokuratura, która tak prześwietliła spółkę, że niczego nie znalazła oraz przez dwa lata bierny urząd skarbowy. A dlaczego nie zawiadamiały prokuratury banki, które traciły klientów na rzecz Amber Gold? Instytucje zaufania publicznego? Wolne żarty! Z całym szacunkiem dla tysięcy pracujących w nich uczciwych ludzi, to zawsze były i coraz bardziej są instytucje czyjeś, pracujące dla kogoś. Los zwykłego obywatela bywa dla nich ważny albo mniej ważny, w zależności od politycznych wiatrów, ale nigdy nie był absolutnym priorytetem. Zysk, statystyka, ściągalność podatków – to były i są ich najwyższe cele.

Po drugie, należałoby sobie zadać pytanie czy spośród niemal 19 tysięcy pokrzywdzonych przez Amber Gold osób były takie, które zadały sobie trud dokładnego prześwietlenia tej firmy. Co rozumieć przez dokładne sprawdzenie? Otóż mam na myśli czynności wychodzące poza rutynowe sprawdzenie na stronach KNF, medialny research, opinie internetowe, portale społecznościowe. Coś więcej niż działania, których dokonała inna ofiara pani Barbara, czyli sprawdzenie NIP, KRS, Regon. Zresztą ona sama z rozbrajającą szczerością stwierdziła: „skoro sprawdziłam, że Amber Gold miała dokumenty w porządku, to co jeszcze mogłam zrobić?”. Kolejna klientka, pani Ewa, która zainwestowała 74 tys. zł, bynajmniej nie uważała się za ostatnią naiwną. „Przez rok nasłuchiwałam czy o Amber Gold nie mówi się źle”. Nie mówiło się, albo pani Ewa nie usłyszała. Bo wiele osób usłyszało i nie  ma ich wśród pokrzywdzonych.

W setkach wypowiedzi ofiar Amber Gold, jakie można było wysłuchać lub wyczytać w różnych mediach, nie znalazłam choćby śladu wzmianki, iż swoje pieniądze powierzyli państwu P. po uprzednim zasięgnięciu informacji z wywiadowni gospodarczej bądź agencji detektywistycznej. Dlaczego? Bo nie byłoby ich wśród klientów i ofiar tej firmy!!! Z drugiej strony należy pamiętać, iż lokat w złocie nie zakładali ludzie nadmiernie bogaci. Duża grupa to osoby w wieku podeszłym, emertytalnym i przedemerytalnym, wielu nie rozumiało różnicy między bankiem a parabankiem. Trudno więc im wytykać brak wiedzy o wywiadzie gospodarczym.

Można mieć różne zdanie o naszym rynku usług wywiadowczych lub detektywistycznych, ale z dużą pewnością wypada stwierdzić, iż 90% operujących na nim podmiotów łatwo wykryłoby prawdziwe oblicze i kondycję Amber Gold. A na czym polega ich wyższość od wspomnianych „instytucji zaufania publicznego”? Przede wszystkim w swoją pracę wkładają serce i ryzykują tym co najcenniejsze – reputacją. W ich przypadku w grę nie wchodzi jakiś „nieprzyzwoity” zysk (obszerny raport wywiadowczy to 1000-1500 zł), ani polityka. Wywiadownie nie poprzestałyby na weryfikacji i analizie dokumentów czy sprawozdań finansowych. Nie zadowoliłby się ustaleniem własności, nieruchomości itp. Sprawdziłyby historię Amber Gold od narodzin (jak trzeba to i właścicieli), dzieje przekształceń, przeanalizowały powiązania biznesowe i towarzyskie władz firmy, zgromadziły bogate dossier małżeństwa P., jak i ich bezpośrednich podwładnych. Posłużyłyby się wywiadem środowiskowym nie poprzestając na znajomych i sąsiadach, ale o wiele szerszą formułą (klienci, partnerzy). To wszystko zderzone z profesjonalnym researchem internetowym obróciłoby „reputację” firmy  w proch, perzynę. Nie ma co do tego wątpliwości.

Co się jednak stało, to się nie odstanie. Pokrzywdzeni nie odzyskają swoich pieniędzy, a jeśli już, to tylko ich niewielką część. Należy wszakże mieć świadomość, iż podobna do Amber Gold afera już się gdzieś rozgrywa, a drobni ciułacze wkładają pieniądze swojego życia w kolejny „złoty interes”. Może więc warto poświęcić 1000 zł na profesjonalny raport wywiadowczy, jeśli chce się zainwestować kilkadziesiąt tysięcy. Ale nade wszystko należy przyjąć postawę nieufności wobec „instytucji zaufania publicznego” państwa, które – jak wyraził się klasyk – często istnieje tylko teoretycznie.

Katarzyna Bracław

Zamów raport
Katarzyna Bracław
tel.: +48 733 622 222
e-mail: katarzyna.braclaw@detektyw24.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz